poniedziałek, 29 grudnia 2014

Rozdział 3. Legendarna walka Rose z Minotaurem, a raczej jej brak.

Minotaur.
Nie mówię tu o ksywce dla kolesia, który nie jest zbyt wyględny, a jego kumple nie są za mili, chodzi mi o tego mitycznego stwora z głową byka, tego od Tezeusza. Nie wiedziałam za dużo o mitologii, tym raczej interesowała się mama, nie ja. Jednak jak byłam mniejsza mama często czytała mi mity. Na przykład doskonale pamiętam mit o tym jak Posejdon, Zeus i Hades ciągnęli losy, który z nich rządzi w światem, wodami i podziemiem... No to była wersja dla dzieci, normalnie raczej nie ciągnęli losów. Zawsze najbardziej ciągnęło mnie do Apollo, Ateny i Afrodyty. Atenę ceniłam sobie ze względu na jej mądrość, Apollo za jego talent, a Afrodytę bo była ładna. Mit o Minotaurze pamiętam jak zza mgły, jednak coś pamiętam. 
Kiedy już go zobaczyłam to.. Ale zaraz przecież wcześniej też się działo, do Minotaura przejde za chwilę.
- Percy, powiedz mi coś o sobie . - zagadnęłam do brązowowłosego chłopaka, żeby jakoś przerwać ciszę, i sprawdzić jak wiele rzeczy mamy wspólnych.
- Nie mam za interesującego życia. - rzucił, spoglądając w ziemię.
- No a naprawdę nie ma nic w Twoim życiu co było by lekko dziwne ? - spytałam z nadzieją, bo w sumie moje życie było samo w sobie dziwne. Zaczynając od tego dziwnego rodzaju dysleksji a kończąc na tajemniczej matce, która przez 16 lat nie była łaskawa napomknąć o moim biologicznym ojcu.
- No raczej nie. Moje życie ograniczało się do niewiedzy, dysleksji i ciągłej niepewności genera.. - westchnął, jednak mu przerwałam bo coś mnie olśniło.
- Dysleksji ?  Też ją masz? - spytałam 
- Taaa. 
No ładnie. 
Wiem, mógł to być zbieg okoliczności, ale coś w mojej głowie nie pozwalało mi myśleć w ten sposób, tylko jeszcze nie byłam pewna co, także pozwoliłam tej myśli odlecieć gdzieś w otchłanie mojej blond głowy. 
Właściwie to gdzie jest ten Obóz Herosów? Dlaczego ja nigdy nic nie wiem, a gdy wydaje mi się że wiem to okazuje się że się myliłam? Moje obecne życie było w sumie serią niepowodzeń. 
- Grover ?
- Co ? - spytał chłopak, nie zwalniając tempa, dokąd on tak się spieszył. Przecież obóz nigdzie by nam nie uciekł. Co nie?
- Właściwie dokąd idziemy ? 
- Do Obozu Herosów, Rose tyle razy już się to przewinęło że powinnaś zapamiętać, no - odpowiedział zrezygnowany.
- O matko, przecież to wiem, ale gdzie jest ten Obóz ? Nie mam zamiaru tak krążyć bez celu po Nowym Jorku. A właśnie, skoro już tak krążymy to może wstąpimy do Starbucks'a co? - spytałam żartobliwie. Jak widać Grover'owi nie było do śmiechu w tym temacie. 
- Nigdzie nie wstąpimy. Nie martw się o to wszystko jest zaplanowane - odrzekł patrząc na mnie z pogardą. 
- Dobrze, dobrze tato. - Powiedziałam i widząc jego spojrzenie, dodałam - Jejku czy ty zawsze jesteś taki ... nie rozrywkowy? 
- Wyobraź sobie, że jestem wyjątkowo rozrywkowy. - fuknął i przestał się odzywać.
Nie wiem czemu ale cała sytuacja mnie śmieszyła. Jakoś nie do końca wierzyłam w ten Obozik i jakichś herosków. W ogóle kim są ci Herosi ?  Świtało mi coś, jednak zupełnie jakbym nie dopuszczała tej myśli do siebie.
Podeszliśmy pod jakąś jakby kamienicę czy tam coś i tam koło auta stała kobieta, która machała do nas zachęcająco ręką, już chciałam to jakoś skomentować kiedy zobaczyłam, że chłopcy idą prosto do samochodu, kiedy obydwoje do niego weszli a ja stałam jak głupia, zaczęłam wątpić w dowodzenie Grover'a 
- Emm.. - powoli zbliżałam się do auta.
- Rose, nie ma czasu, wsiadaj i nie marudź. - ponaglił mnie Grover. 
- Ale czy znamy tę kobietę ? - spytałam podejrzliwie na nią patrząc
- O to się nie martw, to mama Percy'ego.  - odrzekł wskazując miejsce koło siebie,
Wsiadłam do auta w dalszym ciągu nie pewnie, jednak jeśli moja mama ufała temu świrowi, to czemu ja  bym nie miała ?
No właśnie, i w tym momencie nasuwała się cała lista argumentów "Czemu nie ufać Grover'owi".
Mama Percy'ego patrzyła na mnie przez ten cały czas, i gdy ja spojrzałam na nią, uśmiechnęła się pogodnie
- Cześć, jestem Sally Jackson, spokojnie nie musisz się mnie bać.
- Dziękuje.. Jestem Rose - uśmiechnęłam się, troszkę uspokojona.
- Sally ruszajmy już, im szybciej tam będziemy tym lepiej - rzucił Grover.
Podczas naszej jazdy Percy, Sally i Grover rozmawiali sobie, ale nawet nie zwróciłam uwagi na co, Całe moje myśli pochłonęło pytanie Kim jest mój ojciec. Im bliżej byliśmy tego obozu to pytanie uderzało we mnie ze zdwojoną siłą. 
Heros.. Heros... No dalej Rose, głupolu przecież znasz odpowiedź! Wiesz kim jest heros! Wiesz to! Ta myśl pojawiła się w mojej głowie nagle, że aż podniosłam głowę z ręki na której miałam oparcie. Zdziwiło mnie to, ale wytężyłam umysł. 
Zaraz, zaraz przecież Heros to słowo ma jakiś związek z mitologią....
Jednak nic nie przychodziło mi do głowy. 
Wybacz tajemniczy głosie w mojej głowie, jednak nie potrafię sobie z tym poradzić. Sorki
O jacie czy było ze mną już tak źle że prowadziłam monologi w swojej głowie? Przez tą całą sytuację skończę w wariatkowie. Równie dobrze mogłam nie iść z Eleną do tego głupiego Central Parku..
I właśnie TO przerwało moje rozmyślania.
Trzask.
Sally gwałtownie skręciła na pobocze a właściwie gdzieś w stronę lasu, po czym wszyscy opuścili samochód, więc i ja szybko się stamtąd wydostałam.
- Co się dzieje Grover? - spytałam zszokowana. On jednak tylko zaczął biec a Sally i Percy mu zawtórowali. Parę sekund później, zobaczyłam co było przyczyną ich ucieczki, jednak nie mogłam uwierzyć w to co widzę. 
- O matko. - szepnęłam i chciałam biec ale nie potrafiłam.
- Rose! - krzyknął Percy i kazał biec za sobą.
Gdyby nie on prawdopodobnie nasz przyjaciel Minotaur by mnie rozgniótł. Gdy on już był niedaleko mnie odzyskałam czucie w nogach i pędem starałam się dogonić Percy'ego i resztę. W tamtym momencie byłam wdzięczna pani Otto, że zmuszała mnie do biegania na lekcjach w-fu. 
- Grover! Daleko jeszcze ? - krzyknęłam prawie dorównując im tempa.
- Już blisko, wytrzymaj ! - odkrzyknął nie przestając biec.
Co chwila odwracałam się by sprawdzić czy Minotaur jest w odpowiedniej odległości od nas, i co chwila karciłam się za to.
Gdy już wbiegliśmy na wzgórze i ujrzałam bramę zwolniłam by zaczekać trochę na Grover'a, przecież on miał kule i dopiero wtedy zobaczyłam że on ma kopyta i wcale nie był taki wolny...
Zaraz..
Grover ma kopyta?! Jak to w ogóle możliwe?! Nie możliwe, oszalałam.
Byliśmy już pod bramą, gdy nagle Minotaur chwycił Sally i .. i to wszystko działo się tak szybko, że nie daliśmy rady nic zrobić, zresztą co może zrobić dziewczyna metr siedemdziesiąt trzy przeciwko Minotaurowi 5 razy większemu od niej ? Jego mama po prostu on ją zgniótł i ona.. zniknęła. Wtedy Percy wyjął swój długopis, który się zmienił w miecz, Grover przysnął sobie wbrew woli pod sosną a ja stałam jak sparaliżowana analizując całą sytuację.
- Percy uważaj! - krzyknęłam tym samym uprzedzając chłopaka przed atakiem potwora z drugiej strony, co było moimi ostatnimi słowami. Nie długo potem, nawet nie wiem kiedy zrobiło mi się ciemno przed oczami, i również przysnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz