Właściwie to nie mam zielonego pojęcia jak się tu znalazłam.
Przez "tu" rozumiem... ale no dobra zacznę od początku
Nazywam się Rosalie DeVere, mam 16 lat i mieszkam w Nowym Jorku.
Moi rodzice to Leah i Patrick DeVere, ale nie jestem jego córką. Mama nigdy mi tego nie mówiła, ale sama się domyśliłam. Dowodem na to jest chociażby moja data urodzenia, a data ich pierwszego spotkania. Ja urodziłam się 30 czerwca 1998 roku a oni poznali się dwa lata później. Jednak nie mam nic przeciwko Patrick'owi. Jest miły i zabawny, zresztą traktuje mnie jakbym naprawdę była jego córką. Znaczy się on myśli, że ja nie wiem. Ale jakoś nigdy nie było między nami takiej specjalnej więzi tata-córka.
Mama nigdy nie opowiadała mi o moim biologicznym ojcu, ale mogę się założyć że nawet gdybym ją poprosiła to byloby coś w stylu "Nie wiem o czym mówisz Rosie", lub "Ale przecież to jest twój tatuś, kochanie".
Chodzę do jednej z lepszych szkół w Nowym Jorku, jednak szczerze mówiąc - beznadziejnie mi tam idzie. Przez tą moją dysleksję, nie mogę nic zrobić, nawet porządnie skleić słowa, a gdy czytam... lepiej nie mówić.
W ostatni Piątek czyli dwa dni temu, przechadzałam się z moją koleżanką Eleną Carter po Central Parku, tak sobie po prostu żeby chociaz przez chwilę nie myśleć o dysleksji, problemach w szkole i o ojcu, ale jak widać los nie był mi w stanie tego zapewnić.
- Elena, a tak w ogóle to nigdy nie opowiadałaś mi o swoim ojcu.. - zaczęłam powoli temat delikatnie dobierając słowa tak żeby jej nie urazić.
- A co miałam Ci o nim mówić ? Jakiś frajer i tyle - fuknęła brązowowłosa i odwróciła wzrok na staw,. - Od razu gdy się urodziłam zostawił mnie i mamę. Ona jednak za każdym razem powtarza, że to wcale nie była jego wina, że musiał odejść i że jemu też było przykro. Pff.
- Widzisz Twoja mama przynajmniej nie ukrywa przed Tobą faktu o biologicznym ojcu.
- Rose, ale to jest tylko i wyłącznie Twoja wina, że nie chcesz z nią o tym pogadać.
- Ale ty dokładnie wiesz jaka jest moja matka. Zaraz będzie że 'ale o co chodzi skarbie, czy przeszkadza Ci Patrick?' - tą końcówkę powiedziałam piskliwym głosem dokładnie takim jaki ma moja mama. - Ja naprawdę nie chce jej przeszkadzać w związku, ale no sądze że to troche nie w porzadku ukrywać przed własną córką fakt o biologicznym ojcu.
- Ja tam sądzę, że jakbyś ją poprosiła to by ci powiedziała - odrzekła, a widząc moją minę dodała - Rose chociaż spróbuj.
- Mhm
Siedziałyśmy na ławce, przy stawie obserwując jak mała dziewczynka karmi kaczuszki.
Nagle praktycznie znikąd pojawił się jakiś chłopak o kulach. Mogłabym powiedzieć, że biegł ale to chyba byłoby nie na miejscu.
- Rosalie DeVere ? - powiedział tak szybko że ledwo zrozumiałam.
- Eee. Tak. - odrzuciłam lekko zestresowana. No nie codziennie mam takie 'przygody'
- Musisz szybko iść ze mną! - odpowiedział jakby z ulgą, pomagając mi wstać.
- Ale chwila, chwila. Przychodzisz tak sobie, żadnego siema siema czy coś tylko każesz mi iść za sobą ? - wyrwałam swoją rękę z jego uchwytu.
- Ja jestem Grover Underwood a ty jesteś w niebezpieczeństwie. - dorzucił znowu łapiąc mnie za rękaw od bluzki.
- Ale gdzie musimy iść ? - na prawdę nie wiedziałam o co chodzi ale miałam przeczucie, że muszę z nim iść.
- Do Ciebie do domu.
- Hola, hola. Jeśli ty myślisz że..
- Oj przestań nie o to mi chodziło. Musisz szybko coś sobie wyjaśnić z mamą, a potem szybko musimy tam jechać.
- Tam ?
- Do obozu
- Co ?
Jeszcze nigdy nie byłam tak zdezorientowana jak teraz. Grover tylko pokręcił głową, mruknął pod nosem coś w stylu 'No nie wierzę' i szedł dalej. Nagle przypomniałam sobie o Elenie. Odwróciłam się w kierunku naszego wcześniejszego miejsca pobytu, jednak jej tam już nie było. Zdziwiło mnie to, ale szłam dalej.
- Szybciej, no - popędził mnie Grover.
- No już, już.
Byliśmy już zaledwie dwie przecznice od domu, gdy nagle wpadłam na jakiegoś chłopaka.
- Auć, weź uważaj, ok ? - wycedziłam
- Przepraszam - odpowiedział
- Percy ? - zdziwił się Grover, jednak ten chłopak zdziwił się jeszcze bardziej.
- Grover?
- Wy się znacie ? - ja również się zdziwiłam. Czy ten Grover zna tu całą okolicę ?
-Percy, przecież miałeś być w domu, i czekać tam na mnie..
- No tak, tak. Ale to nie brzmiało zachęcająco. - odrzekł chłopak i popatrzył na mnie pytająco. Grover zrozumiał o co chodzi.
- To jest Rosalie DeVere a to Perseusz Jackson - przedstawił nas uroczystym tonem
- Percy - uśmiechnął się skromnie.
- Rose - odpowiedziałam mu tym samym.
- No trudno Percy, myślałem, że pójdzie to sprawniej, ale nie ma wyboru, idziesz z nami. - powiedział Grover wzdychając teatralnie i pokazując jedną z kul żebyśmy szli.
- Ty wiesz o co mu chodzi ? - spytałam Percy'ego z nadzieją w głosie
- Nie mam pojęcia - szepnął i poszliśmy dalej.
Gdy już znaleźliśmy się pod moim domem, poczułam lekkie ukłucie w brzuchu. Za kilka chwil miała odbyć się moja legendarna rozmowa z mamą na temat ojca. Na początku miałam nadzieje że chłopcy zostaną przed domem, bo w końcu, no.. trochę to taka rozmowa w cztery oczy, ale jak widać oni już od początku mieli zamiar wejść ze mną.
Gdy tylko otworzyłam drzwi stanęłam oko w oko z Patrick'iem.
-Cześć - powiedział niby z uśmiechem a jednak widzialam że patrzy się podejrzliwie na Percy'ego i Grover'a. - To Twoi...koledzy ?
- Hmm.. Tak. - odpowiedzialam po krótkiej chwili namysłu.
- Eee.. no to fajnie. Cześć jestem Patrick, tata Rosie - powiedział podając rękę obojgu chłopcom.
Patrick zaprowadził nas na kanapę i siedzielismy w milczeniu patrząc się na siebie nawzajem. Całe szczęście niecałe kilka chwil później, mama zeszła w swoim fioletowym szlafroku i z ręcznikiem na głowie. Jak widać brała kąpiel. Gdy Grover zobaczył moją mamę to wstał.
- Grover... ?- powiedziała cicho jakby z przerażeniem
- Leah, już czas. - odpowiedział z przerażającą powagą w głosie.
Wszyscy oprócz mamy i Grovera nie wiedzieli o co chodzi. Patrick patrzył na mnie pytająco jednak ja też nie miałam pojęcia o co chodzi.
Nie wiedziałam, że za chwilę moje życie całkowicie się zmieni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz